poniedziałek, 6 lutego 2012

I pamiętaj, rusałko, że nie wolno polować na dziki

Proszę, nie myślcie, że zwariowałam. Myśl człowieka jest jak błyskawica, po pierwsze pędzi bardzo szybko, a skojarzenia prowadzą ją zaskakującymi, nagłymi zwrotami. W ten sposób od rozważań nad chlebem, poprzez literę E doszłam do tytułowych słów.
Ciekawa jestem, ile osób poznało, skąd pochodzą :)
Ostatnio mąż zarzucił mi, że zbyt częste odwoływanie się do „Harry’ego Pottera” może wzbudzać niechęć u sporej części potencjalnych czytelników tego bloga. Uznałam słuszność jego zarzutów i postanowiłam pohamować swoje zapędy w kierunku obrazowania moich słów scenkami z udziałem postaci z popkultury, choć nadal uważam, że takie rzeczy, stosowane wyłącznie w postaci anegdotki (nie używam przecież Harry’ego jako źródła wiedzy), są z pożytkiem dla treści. Przecież ten blog to nie elaborat naukowy, tylko – jak to określiłam w opisie – wiedza obiektywna w subiektywnej formie. W przyszłości postaram się jednakowoż ograniczać. Zbytnio drobiazgowa jednak nie będę :)
I cóż z tego, skoro po takim wstępie od razu przejdę do innej „literatury lekkiej” i to, bym powiedziała najlżejszej… No dobra, przyznaję się już – chodzi o komiks :)
Teraz – kto czytał „Kajka i Kokosza” ręka w górę!


Osobiście uważam tę serię komiksów za bardzo wartościową część polskiej, nazwę to ogólnie, twórczości. Jako dziecko zaczytywałam się nie tylko literaturą poważną (z całą pewnością zbyt poważną jak na swój wiek, nie ma co ukrywać), ale również takim „Kajkiem i Kokoszem”, który – nie waham się tego stwierdzić, nauczył mnie swoistego, charakterystycznego dla siebie i subtelnego poczucia humoru, i jest to jedna z rzeczy, która uratowała mnie od bycia przemądrzałą snobką (czyżby ktoś znalazł jakąś sprzeczność w tym zdaniu?)
Do tego, na koniec tych moich wyjaśnień (nie usprawiedliwień, w żadnym wypadku), dodam, że według mnie życia można uczyć się nie tylko z książek Tołstoja, ale również z komiksu. Jeśli tylko dążenie do wiedzy jest nadrzędną wartością, to uczyć można się ze wszystkiego. A teraz przechodzę do sedna :)
Kilka dni temu musiałam nagle i pośpiesznie zakończyć zakupy w obcym mi sklepie (te okoliczności zakupowe to efekt połączenia silnego mrozu i małego dziecka). Wsadziłam rękę do torebki foliowej, wzięłam chleb z najbliższej półki, który wyglądał tak jakoś ładnie i naturalnie, zauważyłam na naklejce, że jest to chleb słowiański i poleciałam do kasy zapominając już o reszcie listy zakupowej. 

W domu okazało się, że chleb skład ma bogaty, godny w istocie Słowian, może nawet Prasłowian. Pozwolę sobie go przepisać:
Mąka pszenna 37%, mąka żytnia 37%, woda, drożdże, sól, słód jęczmienny, zakwas żytni, kwasy E 270, E 260, stabilizator E 412, mąka sojowa, olej roślinny, emulgator E472e, środek do przetwarzania mąki E 300.

„Eeee…” pomyślałam. I zaraz potem: „I pamiętaj rusałko, że nie wolno polować na dziki”. Krótki ten dialog (tylko, że te dwa zdania, licząc „eee” za zdanie, powinny być w odwrotnej kolejności) pochodzi właśnie z „Kajka i Kokosza”. Nie pamiętam już, z której księgi, wiem, że rzecz dotyczyła tego, że Kapral chciał się pozbyć Hegemona, aby sam zostać hegemonem i wmówił Hegemonowi, który wypił jakąś czarodziejską miksturę, iż ów jest dzikiem, aby wysłać go do lasu. Sam przedstawił się jako rusałka. Hegemon zdążył odtruchtać do lasu, pozostawiając Kaprala błogim marzeniom, po czym niepodziewanie powrócił, palnął go w łeb i powiedział, unosząc palec do góry: „I pamiętaj rusałko, że nie wolno polować na dziki”. Zamroczony Kapral odpowiedział tylko: „Eeee….”

(a to Hegemon jako dzik odnosi się do ochrony przyrody)

I wszystko jasne, prawda? :)

Wracając do E. Tak ogólnie to one nas raczej straszą, prawda? I słusznie, gdyż spora część z nich to sztuczne, potencjalnie szkodliwe, konserwanty, emulgatory i inne ulepszacze. Ale niektóre E kryją zwyczajne, poczciwe rzeczy (np. E 100 to kurkuma). Dla przykładu rozszyfruję skład powyższego chleba:

E 270 to kwas mlekowy, używany w przemyśle spożywczym, jako środek konserwujący przeciw grzybom i drożdżom. Efektów ubocznych brak, aczkolwiek nie powinno się go podawać małym dzieciom, które mogą nie być w stanie go strawić (brak odpowiednich enzymów w przewodzie pokarmowym).


E 260 – kwas octowy lub inaczej etanowy. Jest to kwas naturalny – występuje we większości owoców, choć w przemyśle używa się oczywiście takiego wyprodukowanego sztucznie. Środek konserwujący przeciw bakteriom i grzybom. Często dodawany do majonezów, aby zapobiegać powstawaniu salmonelli. Nie stwierdzono efektów ubocznych.


E 412 – inaczej guma guar. Naturalny polisacharyd (czyli cukier złożony). Stosowany jako środek zagęszczający i stabilizator. W wysokich stężeniach może powodować wzdęcia (jak każdy polisacharyd).


E 472e – mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mono- i diacetylowinowym. Syntetyczne tłuszcze o składzie zbliżonym do naturalnego. Brak efektów ubocznych. Do wyprodukowania może być użyty tłuszcz wieprzowy.


E 300 – kwas askorbinowy, czyli witamina C. Jest stosowana jako „polepszacz wartości wypiekowej mąki”.  Nie oznacza, iż produkt to zawierający jest wzbogacony witaminą C :) Brak efektów ubocznych. 


Dla ścisłości – brak efektów ubocznych oznacza dokładnie tyle, ile: „nie stwierdzono występowania efektów ubocznych przy spożyciu danego składnika w ilościach stosowanych w przemyśle spożywczym”. Czyli jedząc tyle, ile tego nakładli do chleba, nie zrobimy sobie raczej krzywdy.
Niespecjalnie wiem, co powinnam dalej napisać. No, bo skoro nieszkodliwe, to czego ja się w ogóle czepiam? Czy spożywanie takich E zwiększa ryzyko zachorowania na raka? Nie, a dla ścisłości, nie stwierdzono, aby tak było. W większości to są substancje występujące naturalnie w przyrodzie, tylko syntetyczne, wyprodukowane przemysłowo. Niemniej jednak, słowiański, czy romański, ja wolę nie zjadać takiego chleba, jeśli mam wybór. Tak naprawdę sprowadza się to do pytania: po co mam to jeść, skoro tego wszystkiego być nie musi? O chlebie już pisałam kiedyś, a raczej o dawnym, prawdziwym chlebie i obecnie ogólnodostępnym produkcie chlebopodobnym, o tym, jak powinniśmy wybierać chleb, aby karmić nasze zdrowie, a nie nowotwory, we wrześniowym wpisie "chleb nasz powszedni". 


To nie jest błyskotliwa wypowiedź i szkodzą one, czy nie, ale kiedy widzę taką długą listę E na składzie produktu, to myślę sobie od razu: „Eeee….?”

1 komentarz:

  1. nadmiar sztucznej wit.c powoduje zmiany w nerkach

    OdpowiedzUsuń