piątek, 11 maja 2012

Poczuj miętę na wiosnę

Wiecie jak to jest przy naturalnym karmieniu niemowlęcia – niczego nie wolno (jeść i pić). Przy pierwszym dziecku śmiałam się, że wolno pić wyłącznie rumianek i sok jabłkowy. Przy drugim okazuje się, że sok jabłkowy jest już passe – może powodować wzdęcia u niemowlęcia… Najlepiej byłoby karmiącym matkom podłączyć na 6 miesięcy kroplówkę, żeby nie musiały NIC jeść i pić i chyba nasza cywilizacja zmierza w tę stronę paranoi i postępu.
Oczywiście są rzeczy, których NIE WOLNO i koniec, nie ma dyskusji, papa, pozdrów krewnych. Należą do nich między innymi środki przeciwbólowe. Można najwyżej troszeczkę paracetamolu, okazjonalnie. A co zrobić, kiedy mamę boli?

No właśnie. Bycie mamą wiąże się z bólem głowy (i metaforycznie, i fizycznie). Takim zwyczajnym „zmęczeniowym” bólem głowy, który jest wspomagany przez permanentne niewyspanie. I taki ból ostatnio mnie często dotyka. I czasami dochodzi do takiego natężenia, że przeszkadza w funkcjonowaniu. Wzięłam więc pół tabletki, przeszło. Ale na drugi dzień znowu budzę się z bólem głowy i wiem, że do wieczora będzie znacznie gorzej… Nie ma mowy o tym, abym codziennie brała tabletki, zaczęłam więc szukać sposobów naturalnych. 

I od razu wyskoczyła mi mięta. Polecana w mądrościach ludowych kobietom w ciąży i karmiącym, jako środek łagodzący nudności, uspokajający, ułatwiający trawienie i przeciwbólowy. Od mądrości ludowych przeszłam do artykułów naukowych i rozebrałam miętę na czynniki pierwsze. 


Okazało się, że mięta rządzi.

Miło jest być czymś zaskoczonym, zwłaszcza, kiedy człowiekowi się wydaje, że wie już bardzo dużo o danej dziedzinie. Okazało się bowiem, że mięta ma działanie przeciwnowotworowe. Liście mięty zawierają następujące antyrakowe składniki: witamina C, rutyna, karoten oraz apigenina.
O apigeninie pisałam już przy okazji pietruszki (wpis „Produkt macany należy do macającego”). Witamina C – no, to temat rzeka. Wszyscy wiedzą, jak ważna jest dla naszej odporności, razem z flawonoidem rutyną, która wspomaga jej działanie. Oba to silne przeciwutleniacze. Tak samo jak karoten. 

Cóż, do codziennej diety dodajemy miętę. Mięty suszonej mam w domu mnóstwo, ale w najbliższym czasie postaram się też o świeżą, w doniczce. Właściwie dokonałam tego odkrycia w idealnym czasie, bo nadchodzi lato, a lato to czas deserów, a mięta i desery to właściwie wspólny temat. Niewątpliwie nie tylko przyniesie nam korzyści zdrowotne, ale i zmniejszy wyrzuty sumienia spowodowane tym, że objadamy się słodkim :)

W południowej części basenu Morza Śródziemnego mięty spożywa się dużo, a pamiętajmy, że ich dieta jest najzdrowsza. Przede wszystkim dodają ją w olbrzymich ilościach do parzonej herbaty. Kiedy piszę w olbrzymich ilościach, to mam to właśnie na myśli, widziałam jak ją upychają w imbryku na siłę, brakowało tylko upychania kolanem :) (a czy ktoś kiedy widział, aby kolano mieściło się w imbryku?)


Myślę też teraz o  wspaniałej mrożonej herbacie (oczywiście własnej roboty, bo taka kupna to praktycznie rozpuszczony słodzik…) i mięcie w niej pływającej. Czuję też ten chyba najbardziej na świecie orzeźwiający zapach… Jakoś tak jest, że rzeczy zawierające miętę lepiej gaszą pragnienie, niż inne, zauważyliście? :)



Lubię kończyć hasłami, więc: na wiosnę niech nam mięta pachnie!


(jednej tylko rzeczy nie udało mi się potwierdzić – przeciwbólowego działania mięty…  Trudno, głowa i tak już nie boli, więc czy to dzięki mięcie czy nie, o to mniejsza)

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe, a zwłaszcza informacja o przeciwnowotworowym działaniu mięty. Bo o innych to raczej mniej więcej się wie i stosuje się miętę przy różnych dolegliwościach.
    Więc chyba i ja zaopatrzę się w świeżą miętę i ... poczuję miętę do mięty.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń