Na początek trochę o mnie i po co w ogóle tu piszę. Obecnie jestem dość świeżo upieczoną matką, od kilku lat żoną. Przez ostatnie trzy lata razem z moim mężem każdego dnia walczymy z nowotworem – jego rakiem płuc, zdiagnozowanym, kiedy był już w czwartym stopniu. Mężowi w chwili diagnozy dawano 2 tygodnie życia, góra miesiąc. Jak pisałam, było to ponad trzy lata temu. Przeszedł bardzo silną chemię i naświetlania. Mimo tego wszystkiego mamy małą córeczkę. Kiedy byłam w ciąży, rak znowu się zaktywizował i już od półtora roku znowu bierzemy chemię.
Kiedy usłyszałam diagnozę, od razu zaczęłam szukać informacji na temat raka, badań nad nim i sposobami leczenia, i zapobiegania. Przekopałam się przez góry dostępnej wiedzy na ten temat w języku polskim i angielskim. Odsiewałam informacje wiarygodne od niesprawdzonych. Na studiach nauczyłam się między innymi tego, że na świecie jest tyle wiedzy prawdziwej, potwierdzonej doświadczalnie (najlepiej w badaniach nie tylko rzetelnych, ale i replikowanych), że nie warto tracić czasu na studiowanie niepotwierdzonych hipotez, chyba, że chce się je sprawdzić doświadczalnie. Mieliśmy taki żart na studiach, kiedy chcieliśmy zaznaczyć, że jakaś informacja jest niewiarygodna mówiliśmy, że odkryli to amerykańscy naukowcy. Nie chodziło o to, że w Stanach prowadzi się nierzetelne badania, bo tak oczywiście nie jest, tylko o to, że w artykułach, w prasie, w Internecie, jeśli autor chce „przepchnąć” jakąś tezę, pisze: „Amerykańscy naukowcy stwierdzili, że…” i już wiadomo, że trzeba w to wierzyć jak w Biblię.
Taka pseudowiedza mnie nie interesuje. Starałam się zbierać tylko rzetelne informacje, analizowałam źródła, robiłam notatki i starałam się przełożyć tę wiedzę na praktykę życia codziennego. Nieskromnie mówiąc, wykonałam kawał solidnej roboty. Teraz jej efekty mają dla mnie jeszcze większe znaczenie, ze względu na to nowe życie, które pojawiło się w moim – moją córkę, którą będę chronić i za którą jestem odpowiedzialna.
Na świecie istnieje obecnie epidemia raka – między innymi epidemiami. Poznałam przyczyny jej powstania i wiem, co robić, aby zmniejszać ryzyko zachorowania. Wiem, jak kupować żywność i inne produkty oraz jak przyrządzać potrawy, aby były jak najzdrowsze (przy okazji są też zazwyczaj smaczniejsze), chociaż tego nadal jeszcze się uczę i będę się uczyć pewnie jeszcze długo. Wiedzą tą chciałam się podzielić, stworzyłam więc stronę internetową: www.jemnazdrowie.pl i rozpisałam ją tam. Ale strona jak to strona, mało osobista, a czasami ma się ochotę napisać coś bardziej od siebie, bardziej osobistego. Pomyślałam więc o blogu. Poza tym w ten sposób mogę dotrzeć do większej liczby osób, a ja chcę mieć swój mały udział w zapobieganiu rozszerzania się epidemii raka. Jest nim moja strona i ten blog.
Liczba zachorowań na raka z każdym rokiem rośnie. Liczba zgonów z powodu raka niedługo prawdopodobnie dorówna liczbie zgonów z powodu chorób serca, albo ją przewyższy. W moim absolutnie najbliższym otoczeniu mam dwie osoby chore na raka (mąż i siostra). Wśród bliskich znajomych kolejne dwie. O dalszej rodzinie i znajomych nawet nie wspominam. Prawdopodobnie i Ty znasz kogoś chorego na raka, bo trudno znaleźć kogoś, kto by nie znał. Diagnostyka nowotworów w Polsce i wykrywanie raka we wczesnym stadium należy do najgorszych w Europie. Nie chcę Cię straszyć, tylko zmotywować, abyś podzielił się tą wiedzą z innymi. To będzie Twój wkład w walkę z epidemią raka. Powiedz o tej stronie innym. Niech będzie, że się strasznie reklamuję, nic to. Ważne dla mnie jest, aby jak najwięcej ludzi wiedziało, w jaki sposób chronić się przed nowotworami. Ja po prostu nie lubię raka i chcę z nim walczyć. Naprawdę go nie lubię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz